piątek, 29 listopada 2013

Niespodzianka ! :D

Postanowiłam się do was odezwać, nie przychodzę z pustymi rękoma. . Po zakończeniu tego bloga poczułam pustkę, a jak wiadomo pustki trzeba wypełniać. A otóż to przychodzę z nowym blogiem, który wystartuję już 4 grudnia. Mimo tego, że broniłam się przed tym, doszłam do wniosku, że już nie umiem bez tego żyć. Mam nadzieję, że nowy bloga jak i ten zdobędzie swoich czytaczy.

Dodaję jeszcze link do nowej odsłony http://i-want-to-be-with-you-forever12.blogspot.com/
Do usłyszenia ! :)  

niedziela, 17 listopada 2013

Epilog (Rozdział 48) ~ „The End”



Na wstępie chciałam powiadomić, że to ostatni rozdział.
_____________________________________________________


* Oczami Oli*

*KILKA DNI PÓŹNIEJ * 

Otworzył oczy. Na zegarku widniała 5:23, a kalendarz wskazywał 5 stycznia 2015 roku. Usiadł na łóżku przecierając dłoniami twarz, która przez ostatnie dni znacznie postarzała, od płaczu,smutku i przed wszystkim bólu, który wstąpił w jego umysł i ciało po mojej śmierci..

* Oczami Kamila * 

Nie mogłem spać. Moje myśli cały czas wracały do Oli. Poświęciła swoje życie dla życia Zosi.. 
Wstając z łóżka na ziemię upadł różowy pamiętnik Olusi.. On również był przesiąknięty jej zapachem. Podniosłem go z sosnowej podłogi, która była przykryta puchatym białym dywanem. Otworzyłem na ostatniej zapisanej stronie. Ola zaglądała tu ostatni raz w dzień operacji..



                                                                                                                  30.13.14r.



Kochany pamiętniku

Nie mam za bardzo komu tego powiedzieć. Rodzina nie może o tym wiedzieć. Lekarze dają mi tylko 10 % szans na przeżycie tej operacji.. Mimo wszystko ona musi się odbyć. Ona daje szansę na przeżycie mojej małej Zosi. Nawet jeśli mnie zabraknie to wiem, że rodzina pomoże Kamilowi wychowywać Natanka i Zosię..

Kamil.. Pewnie to czytasz i myślisz, że, albo jestem głupia, albo odważna.. Bardzo Cie przepraszam, za to, że nie ma mnie obok Ciebie. Jednak nie wybaczyłabym sobie śmierci Zosi.. Pamiętaj, że Ty, Natan i przede wszystkim Zosia jesteście częścią mnie, albo ja jestem w części was.. Jak wolisz. Pamiętaj, że bardzo Cie kocham.. Zawszę byłeś dla mnie wszystkim.                                                                                                               Do zobaczenia... 

                                                                                                                     Na zawszę Twoja 
                                                                                                                             Ola.. ♥

Po raz kolejny poczułem bez silności łzy na policzkach.. Z dnia na dzień kochałem ją co raz bardziej.. Aż jej zabrakło..


* KILKA GODZIN PÓŹNIEJ *

Wchodząc do kościoła złapałem siostrę za rękę.. Inaczej nie dał bym rady. Tak właśnie doszliśmy do ławki. Po raz setny nie wytrzymałem i mimowolnie z moich oczu poleciały gorzkie łzy żalu. Widziałem ciało Oli spoczywające w dębowej trumnie.. Ciało nieżywej Oli.. Jej ciało było chłodne i blade. To drugie podkreślała czerwona sukienka, w która dziewczyna była ubrana. Jej do tond kasztanowe włosy wybladły. Miałem dość tego widoku. Po mszy podeszedłem do niej, aby po raz ostatni dotknąć jej, poczuć jej zapach i zobaczyć..
To tak naprawdę tylko ciało, nie nie znaczące ciało za którym wszyscy płaczą i tęsknią. Ola żyje w nas, w naszych sercach, myślach, wspomnieniach. 
Dziś wiem, że to była ta jedyna, prawdziwa miłość. Aleksandra Kazimierczuk – osoba, którą pokochałem szczerą, prawdziwą miłością. To ona nauczyła mnie kochać, cieszyć się z najmniejszych rzeczy. Była, jest i będzie dla mnie wszystkim już zawszę.. 
Najwyraźniej Ola jest aniołem, którego potrzebują tam.. W niebie. 


* THE END *

Opowiadanie jest całkowitą fikcją literacką !!!

____________________________________

Przez ostatnie 4 i pół miesiąca przeżywaliśmy razem miłosną historię Oli i Kamila..
Pewnie większość osób spodziewało się „happyednu” jednak ja wolałam zakończyć to tak. Tak naprawdę długo nad tym myślałam, jednak doszłam do wniosku, że właśnie tak będzie lepiej. Miałam jeszcze kilka pomysłów co do tego bloga jednak ich nie wykorzystam. ;D 
Myślę, że nie muszę tłumaczyć o co chodziło w słowach Oli w poprzednim rozdziale. Chodziło o prawdopodobną śmierć. 

Chciałam bardzo podziękować wszystkim czytającym, wchodzącym tutaj. Jesteście dla mnie ważni. 
Specjalne podziękowania dla :


  • Natalii (Wilkowej) – Gdyby nie ona blog by nie powstał.. To ty namówiłaś mnie na pisanie. Jesteś osobą, która od początku mnie wspierała ! ♥ Wymyślała ze mą różne sytuacje (raz o 3 w nocy :D )
    .
  • Kamili (ReggaeKama) – Druga osoba, która zawszę motywowała mnie do działania. :) ( Również prowadzi bloga. Zapraszam http://wrytmachrareggae.blogspot.com/ )
  • /A.M. - I tu lecą szczególne podziękowania. Co ja bym bez Ciebie zrobiła, hym ? Dziękuję Ci serdecznie z całego serca za całą pomoc. :D
  • Gabrysi (zmasakrowana) – Tu również lecą specjalne podziękowania. Byłaś ze mną od początku i jesteś od kąt tylko pamiętam. Kocham ;*
  • Klaudii (/Panda) – Dałaś mi pierwowzór zakończenia, które i tak zmieniłam.. xD Dzięki ! :)
     
  • Stronce na facebooku 'Opowiadania o Kamilu Bednarku', która dzielnie udostępniała każdy rozdział ! :) 


Bardzo chciała bym podziękować wszystkim z osoba, ponieważ każdy z was jest puzzelkiem w układance, jednak nie jestem wstanie. 

Jeszcze szybkie podsumowanie :D 
  1. - Blog był pisany prawie 5 miesięcy.. 
  2. - Prawie 25 tyś wyświetleń
  3. - Ponad 300 komentarzy
  4. - 66(!!) zapisanych stron w OpenOffice..(czcionką 12 ;D )
  5. - 163253 znaków
  6. - 26696 słów.
  7. - 2 obserwatorów. 


MÓJ E-MAIL BĘDZIE CAŁY CZAS AKTYWNY ( aleksandra.kazimierczuk@o2.pl ) możecie śmiało pisać. ;) 


Zawszę było 'do zobaczenia'.. Teraz pozostało mi napisać Żegnajcie !




P.S. Czy tylko mi cieknął łzy po policzkach ? ;c 



sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 47 ~ " The Last Song "


W ostatnim rozdziale :

W końcu położyliśmy się spać, byłam zmęczona podróżą. Jednak nie mogłam spać, rodzinny dom, tyle wspomnień, w dodatku dzieciaki strasznie kopały. Jednak w końcu udało mi się zasnąć pod 'skrzydłami' Kamila. 
* 2 dni później *
Obudziłam się z charakterystycznym bólem brzucha.. On mógł oznaczać tylko jedno.
- Kamil zaczęło się. - Wyszeptałam chłopakowi do ucha. Nie spodziewałam się tego, że dzieci urodzą się w moich stronach, jednak naprawdę cieszyłam się z tego. Mama z Hanią pomogły spakować mi torbę do szpitala, po czym pojechałam tam z Kamilem. Rodzina obiecała, że zaraz również tam się zjawią. Moją głowę prze pęłaniała tylko jedna myśl, czy tata jest dumny...
Na szczęście od jakiś dwóch tygodni nosiłam przy sobie całą dokumentacje ciąży, to wiele ułatwiło.
Lekarze od razu przedstawili nam, w zasadzie to mi sprawę jasno – cesarka. Tak naprawdę wszystko działo się bardzo szybko i nie wiele pamiętam, wiem, że zarówno ja i Kamili byliśmy w szoku. Po jakiś piętnastu minutach dostaliśmy informację o dzieciach. Chłopiec i dziewczynka. Nie widziałam ich, ponieważ jako wcześniaki od razu trafiły do inkubatora.

* Następny dzień *

Siedziałam obok Kamila przy inkubatorze dzieciaków.
- Kamil, może w końcu pomyślimy nad imionami ?
- Dla chłopca proponuję Natan. Od zawszę podobało mi się to imię. Dla dziewczynki możesz wybrać Ty. - Złapał mnie z rękę.
- Hym.. Natanek. Pięknie. - Obdarzyłam do uśmiechem. - Co powiesz na Zosie ?
- Witaj Zosiu. - Posłał uśmiech w stronę naszej drobnej córeczki i słodko się zaśmiał.
Po kilku tygodniach mogliśmy zabrać dzieci do domu. Z jednej strony naprawdę się cieszyłam, ale z drugiej bałam.. Bałam się tego czy damy sobie rade jako młodzi rodzice. Na szczęście mama (w sensie P.Ela) obiecała, że pomoże nam w początkach. Byłam jej za to wdzięczna z całego serca.
W końcu dotarliśmy do domu, już jako rodzice. To dziwne, podczas takiego krótkiego wyjazdu tyle się zmieniło.. Można powiedzieć, że dojrzeliśmy.
Położyliśmy dzieciaki na łóżku w sypialni. Usiedliśmy obok nich. Tak naprawdę pierwszy raz przyjrzałam się im dokładnie. Ich piękne niebieskie oczy. Uwielbiam oczy dzieci. W Zosi widziałam coś pomiędzy Hanią a Kornelą, a Natan ? Natan to czysty potomek Bednarków. Wygląda tak samo jak Kamil i Konrad za dzieciństwa. Nie wiedziałam, na kogo wyrosną, ale wiedziałam jedną.. Dadzą nam nieźle w kość.
- Olu.. Nawet Cie nie podziękowałem.. - Kamil wyrwał mnie po raz kolejny z transu.
- Nie masz za co.
- Mam. Za tą wspaniałą dwójkę, za nasz związek. Kocham Cie. - Przytuliłam go spoglądając na dzieci.

Którejś zimowej nocy, bo był już grudzień obudził nas okropny płacz Zosi. Nie był taki jak zwykle. Zosia miała bardzo wysoką  temperaturę, spuchniętą twarzyczkę i nóżki.

- Kamil jedziemy do szpitala. - Wypowiedziałam stanowczo, ubierając małą.
- Zadzwonię do Korneli, żeby zajęła się Natanem. - Kamil miał rację, lepiej nie ciągać zdrowego dziecka do szpitala, jeszcze złapię jakąś chorobę.

Wszystko działo się bardzo szybko. Byłam przerażona i wściekła, że nie mogę pomóc mojej maleńkiej Zosi..
- Kamil.. A jak ona..Ona umrze ? - Mówiłam przez łzy.
- Ola. Nie możesz tak myśleć. Lekarze na pewno coś zdziałają. Spokojnie. - Objął mnie jak małe dziecko, w głębi serca wiedziałam, że Kamil cholernie boi się tego co ja.

* Oczami Kamila *

W końcu przyszedł do nas lekarz.
- Państwa córeczka ma chore oby dwie nerki, może uratować ją tylko przeszczep. - Poczułem jak nagle wszystko się wali..
- Spróbujemy jak najszybciej znaleźć dawcę, jednak to może być trudne. - Lekarz coś jeszcze do nas mówił, jednak kompletnie go zignorowałem tuląc Ole. Wiedziałem, że nasza rodzina jest zagrożona..

* Kilka dni później *

- Kamil.. Zdecydowałam się zostać dawcą dla Zosi. - Dziewczyna oznajmiła mi jedząc przy śniadaniu...
- Przemyślałaś tą sprawę ? - Ola przez ostatnie dni wyglądała co raz gorzej, było widać, że bardzo martwi się o Zosie. Co raz miej jadła, znikała w oczach. Bałem się o nią cholernie. Jednak nie mogłem jej niczego zabronić.
- Tak, rozmawiałam wstępnie z lekarzem i jak na razie jestem idealnym dawcą.
- Jesteś pewna, że tego chcesz ?
- Jestem pewna, ze nie chce śmierci naszej córki. - Podkreśliła to przed ostatnie słowo.

Rzeczywiście Ola była doskonałym dawcą nerki dla naszej córki – Zosi. Operacja odbyła się kilka dni później od wykonania pierwszych badań. Lekarz wyjaśnił nam dokładnie wszystko. Powiedział, że przeszczępią tylko niewielki kawałek jednej z nerek Oli.

* Oczami Oli *
Nadszedł dzień operacji. Cholernie się bałam, jednak dostawałam wsparcie od Kamila, cały czas był obok mnie. Siedzimy razem w sali szpitalnej z Zosią na rękach. Dali nam ją na chwilkę. Bardzo się cieszę, że już za jakiś czas będzie zdrowa i nic nie zaszkodzi naszej rodzinie.

- Już czas. - Do naszej sali wszedł lekarz
- Ostatnia piosenka dobrze ? - Poprosiłam.
- Dam wam 5 minut. - Lekarz nie wiedząc o co chodzi obdarzył nas ciepłym uśmiechem.

Rozpoznał nas już dawno, zresztą jak cały personel. Na szczęście oni jak i gazety dały nas spokój. Byłam im za to wdzięczna.

Razem z Kamilem zaczęliśmy śpiewać „
Chcę przy Tobie być” przy czym lekko kołysałam Zosię. Nie ukrywam poleciała mi przy tym kilka łez, ponieważ wiem coś więcej niż Kamil..

Lekarze przenieśli mnie na salę operacyjną. Zaczęli wbijać we mnie masę igiełek, przy najmniej ja to tak odczuwałam. W końcu mój nos i usta objęła gumowa maseczka, przez którą leciał gaz usypiając. Robiłam się co raz bardziej senna, oczy sami mi się zamykała. Walczyłam z tym jak najdłużej, jednak sama nie wiem czemu. W końcu przegrałam, a moje oczy zamknęły się. Widziałam już tylko ciemność...


Opowiadanie jest całkowitą fikcją literacką !!!


__________________________________

Dzisiejszy rozdział był krótki, szybki i gorszy od poprzednich. - Wiem. Przepraszam.
Zapraszam was jutro na kolejny rozdział ! :)
 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 46


W ostatnim rozdziale : 

 W końcu doszliśmy do Domu Julii.. Był przepiękny, cały z cegieł z balkonem. Po prostu śliczny. Od razu skierowałam się do „sławnej” ściany z listami. Usiałam po turecku na ziemi, zapominając o wszystkim pisząc list. Napisałam w nim jak silna jest moja miłość do Kamila, że rozumiem ją dlaczego postąpiła tak, a nie inaczej, że zrobiła bym to samo. 
 Wspólnie z Kamilem uznaliśmy, ze wrócimy po dwóch tygodniach i tak tez zrobiliśmy. Nasz pobyt w Veronie minął cudownie i bardzo szybko. Zwiedziliśmy wiele miejsc, spędziliśmy wiele wspaniałych wieczorów na balkonie, przespacerowaliśmy wiele godzin, gapiliśmy się na siebie bez słowa minutami. Moim marzeniem jest tu wrócić, już z podrośniętymi dziećmi. 
 Podróż minęła nam również szybko jak cały wyjazd. Po powrocie nie działo się nic szczególnego. Namówiłam Kamila, na spokojną trasę. W końcu kiedy dzieci się urodzą, będę od niego zależna, a fani też potrzebują kontaktu. Z tego co powiedziała mi Aneta nie pojechali w długą trasę. Dla mnie to nawet lepiej, bo nie cierpię siedzieć sama w domu. To dziwne uczucie budzić się sama w łóżku. Nikt Cie nie tuli, nie szepce do ucha „Kocham Cie” i co gorsza nie przynosi śniadania do łóżka. Kolejny dzień z rzędu, musiałam się mobilizować i wstać. Cieszyłam się z tego, że w 4 miesiącu ciąży mdłości mnie nie nękały.  Wiem, że powinnam odżywiać się zdrowo i tak dalej, jednak nie mogłam się wczoraj oprzeć pizzie. Dlatego ją podgrzałam i wciągnęłam bardzo szybko. Zawszę dużo jadła, ale teraz ? Jest to jakiś koszmar, nie chce wiedzieć ile przytyję.. Jednak kiedy myślę o tych dwóch kruszynkach wszystkie strachy związane z ciążą przemijały bardzo szybko. 
 - Kolejny dzień w domu. - Pomyślałam.  Jakoś nie mam ochoty wychodzić na dwór przy 28 stopniach na dworze. Zrobiłam porządki. Kolejny kilka dni spędziłam podobnie, spałam do południa i siedziałam w domu. W końcu Kamil przyjechał do domu. 
 - Witaj misiu. - Przytuliłam go. Jego walizki wylądowały na ziemi i odwzajemnił uścisk. 
 - Kocham Cie. - Uwielbiam gdy on to mówi w dodatku namiętnie mnie całując. 
 - Kochanie moja mama dzwoniła, jesteśmy zaproszeni na kolację. - Uwielbiałam chodzić do rodzinnego domu Kamila. 
 - Kiedy  ? 
 - Dziś o 19. - Chłopak cały czas nie wypuszczał mnie z uścisku. 
 - Dobrze. - Po raz kolejny nie mogliśmy nacieszyć się sobą. Dlatego do 18 siedzieliśmy w salonie, śmiejąc się, rozmawiając. Zaczęliśmy się szykować, zabierało mi to co raz więcej czasu.. Ubrałam czarno – białe wzorzyste leginsy, białą koszulę, turkusowe sandałki i kolczyki o podobnym odcieniu. Włosy upięłam w niesfornego koka. Kamil jak zwykle ubrał podkoszulek i trzy - czwarte spodnie. Do jednych ze szlufek przywiązał czarną bandamkę, z którą miałam miliony wspomnień. 
 - Ślicznie wyglądasz. - Kamil stał oparty o ścianę przyglądają mi się bardzo uważnie. 
 - Nie słodź mi, idziemy ? - Udałam się w stronę wyjścia czekając, aż chłopak pójdze za mną. Zrobił to nie mal że natychmiast. 
 Droga minęła nam jak zawszę szybko. Generalnie czas w jego towarzystwie wcale dla mnie nie istniał. 
 - Dzień dobry dzieci. - Pani Ela jak zwykle obdarzyła nas ciepłym uśmiechem na powitaniu. 
 - Cześć mamo. - Kamil przytulił się z każdym z kolei. Kornela jak najszybciej zabrał mnie do pokoju na ploty. Próbowała dowiedzieć się wszystkiego, jednak z Kamilem postanowiliśmy powiadomić wszystkich później. 
 Nastał czas kolacji. Zaczęliśmy jeść. Naglę Kamil wstał.. 
 - Chcielibyśmy coś wam powiedzieć. - Chłopak dał mi znać, abym wstała, więc to zrobiłam. Kamil złapał mnie za rękę, na której miałam złoty pierścionek. 
 - Mamo, tato, Kornela, Konrad... Zaręczyliśmy się, poza tym Ola jest w bliźniaczej ciąży. - Widziałam jak rodzicom Kamila schodzi uśmiech twarzy,a pojawia się na nich wręcz przerażenie. Chyba wybraliśmy zły moment.. 
Gratulujemy. - Pani Ela wstała i podeszła do nas, uścisnęła nas. 
 - Olu.. Mam tylko jedną prośbę. - Byłam jednocześnie ciekawa i przerażona sytuacją. 
 - Taak ? 
 - Mów mi mamo. - Przytuliła mnie. Naglę poczułam przeszywający ból brzucha. Niemal natychmiast usiadałam. 
 - Ola co jest ? - Kamil ukucnął przy moim krześle. 
 - Brzuch, boli. - Kołysałam się tył i przód trzymając się za brzuch, 
 -  Jedziemy do szpitala. - Dobrze wiem o tym, że chłopak widział przerażenie w moich oczach. Cholernie boje się szpitali, igieł, lekarzy.. 
 - Kamil nie. - Byliśmy już w aucie. 
 - Tu chodzi o dzieci.. Ola. Spokojnie, będę przy Tobie. - Próbował dodać mi otuchy.. 
 - Jedź. - Kamil ma racje, tu nie chodzi o mnie tylko o dzieci. 
 Tak się składało, że dyżur miał mój lekarz prowadzący. Zrobił mi milion wyczerpujących badań. Kamil tak jak obiecał cały czas był przy mnie. 
 - Pracowała Pani ostatnio. - Lekarz szukał nowych tropów. 
 - Ogarnęłam dom. 
 - Ola. - Kamil mnie skarcił. - Miałaś z tym poczekać na mnie. 
 - Miałam siedzieć cały dzień przed telewizorem i nic nie robic ? Poza tym był syf.. 
 - Spokojnie. - Lekarz nas uspokajał. 
 - Nie możemy wykluczyć w 100 %, że to nie przez to, jednak są nikłe szanse. Jest to ciąża bliźniacza, dlatego jest tu większe ryzyko poronienia. Dlatego zostawimy Panią na kilka dni w szpitalu. 
 Dostała długą listę zaleceń i witamin od lekarzy kiedy wypisywali mnie do domu. Kamil bacznie pilnował czy wszystkiego przestrzegam. Cudownie było zasypiać i budzić się przy nim. 
 - Chyba tylko śmierć jest w stanie nas rozłączyć. - Mówiłam w duchu. 
Kamil jeszcze spał, więc poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i obrałam luźne i lekkie ubrania. Nagle poczułam.. Poczułam cudowne uczucie w brzuchu – ruchy dzieci – tak jak bym miała stado motyli. Coś cudownego. Wychodząc z uśmiechem z łazienki wpadłam na Kamila. Mam wrażenie, że działam na niego jak magnez.. Kiedy leże w łóżku on śpi, kiedy ja wstaje – on też. 
 - Cześć. - Skradłam mu buziaka. - Jednak on szybko go odwzajemnił. Dzisiejsza pogoda była przepiękna, Kamil zabrał mnie tak gdzie kiedyś. Czyli na łąkę, tą samą co rok temu. Wszystkie wspomnienia wróciły. Gdyby nie tamten wypadek, szpital, połamana ręka nie poznalibyśmy się. Ewentualnie widzielibyśmy się na koncertach, nic więcej. Czasami los ma dla nas duże psikusy, które są naprawdę wartościowe.. 
 * Koniec października/początek Listopad * 
W międzyczasie urządziliśmy pokoik dziecięcy. Niebieski z białymi dodatkami, wyglądał uroczo. Dużo pluszaków, zdj, dwa cudowne łóżeczka, a obok  nich fotel i regał z książkami. 
 Jutro wypada święto Wszystkich Zmarłych. Z Kamilem jedziemy do mojego rodzinnego domu. Dostaliśmy zaproszenie od mamy, o dziwo zaprosiła też Konrada. Z tego co wiem Hania musiała się trochę natrudzić. Kornelka zostanie tu, w Lipkach z rodzicami. Wyjechaliśmy bardzo wcześnie, nie chcieliśmy jechać w największym tłoku.. W końcu jestem już w 8 miesiącu ciąży.. Te wspaniałe motylki z początku ciąży, przemieniły się w słonie, do słownie słonie. Kamil zajął miejsce za kierownicą, a Konrad obok niego. Ja delektowałam się wygodnym fotelem z tyłu. Chłopaki zaczęli o czymś gadać, a ja chwyciłam długopis i różowy pamiętnik. Zaczęłam notować.  Oderwałam się od pisania dopiero na stacji benzynowej, która oznaczała jedno – część drogi za nami. Bracia zapychali się jakimś śmieciowym jedzeniem z ce-pe-enu. Mi na samą myśl robiło mi się nie dobrze, takie uroki ciąży. Nie mogłam doczekać się porodu, strasznie ciekawiło mnie, jakie płci będą dzieciaki. Wiele razy korciło mnie, żeby spytać lekarza, jednak dałam Kamilowi słowo, że dowiemy się razem w dzień porodu. Resztę drogi spędziłam słuchając muzyki i wspominając dzieciństwo. Zawszę przed 1 listopada to robię, nie wiem czemu.. Może dlatego, że wtedy najlepiej wspominam tatę ? Teraz był by taki dumny... Miał by wnuki, albo wnuczki.. Dlaczego życie jest tak bardzo nie sprawiedliwe ? Jak zawszę poleciała mi symboliczna łezka. W końcu dojechaliśmy. Serce waliło mi jak młot, nie wiedziałam jak zacząć mówi, czy w ogóle mówić ? 
 - Hej mamo. - Krzyknęłam z daleka widząc zarys jej postaci. 
 - Witajcie dzieci. - Podeszła i mnie przytuliła. 
 - Wiesz.. Mamo, chciała bym Ci coś powiedzieć.. - Zaczęłam bardzo nie pewnie, jednak Kamil dodał mi otuchy trzymając mnie za rękę. 
 - Co-Coś się stało ? - Zauważyłam, ze mama lekko się pod denerwowała.
 - Zaręczyliśmy się i.. - Tu mi przerwała
 - Iii ?  - W tym momencie rozpięłam kurtkę, aby odsłonić swój duży brzuch. 
 - Jestem w ciąży, z bliźniakami. 
 - Ola.. Kamil. Gratuluję. - Byłam zaskoczona reakcją mamy, przyjęła to tak spokojnie. 
 Resztę dnia spędziłam z Kamilem, mamą i jej nowym facetem. Szczerze.. Z opowieści Hanki wynikało, że jest okropny, a tu takie duże zaskoczenie. Pewnie ktoś w końcu postawił się Hani. I dobrze. 
 - Gdzie Hanka ? - Wtrąciłam w pewnym momencie. 
 - Gołąbeczki gdzieś poszły. - Kamil puścił oczko. Cieszyłam się ich szczęściem. W końcu na początku znajomości nie wynikało nic dobrego z tego. 
 W końcu położyliśmy się spać, byłam zmęczona podróżą. Jednak nie mogłam spać, rodzinny dom, tyle wspomnień, w dodatku dzieciaki strasznie kopały. Jednak w końcu udało mi się zasnąć pod 'skrzydłami' Kamila. 
  * 2 dni później * 
 Obudziłam się z charakterystycznym bólem brzucha.. On mógł oznaczać tylko jedno. 
 - Kamil zaczęło się. - Wyszeptałam chłopakowi do ucha.. 

Opowiadanie jest całkowitą fikcją literacką !!!

______________________________________________

 Przepraszam, ze dopiero dziś, jednak cały weekend byłam tylko przelotnie w domu. Mam pomysły, ale brak mi czasu. Kurcze.. Wcześniej miałam b. dużo czas i mało pomysłów. Coś w tym jest :D 
 Chciałam również przeprosić za to, że tak bardzo skaczę w czasie. Jednak tylko tak to umiem zrobić. Mam nadzieję, że chociaż trochę się podoba. Proszę o szczere opinie. ;) 
Pozdrawiam, prawdopodobnie do piątku ! :D 

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 45


W ostatnim rozdziale :

- Nie pamiętam kiedy byłem taki szczęśliwy. Jadę do miasta miłości z ukochaną, będę ojcem w dodatku podwójnie, a przede wszystkim układa mi się z Olą.. Nigdy bym nie pomyślał, że jedna osoba może dać tak wiele szczęścia. - Z taką myślą obudziłem się prze budzikiem. Delikatnie sunąłem się wręcz z łóżka. Skierowałem się w stronę łazienki. Wziąłem letni prysznic na rozbudzenie się przed lotem, który mamy o 8. Kiedy skończyłem praną toaletę, spojrzałem na zegarek.
- Mam jeszcze dziesięć minut do budzika Oli.. Zrobię jej śniadanko. - Tak jak pomyślałem tak zrobiłem.
- Pobudka. - Wyszeptałem jej do ucha odgarniając jej piękne, długie kasztanowe włosy.
- Hej. - Wyszeptała jeszcze z zamkniętymi oczami, musnąłem ją lekko w policzek.
- Przyniosłem śniadanko. - Ola od razu się rozbudziła. Głomodor jeden.
- Kamil, powiesz mi na ile tam lecimy ? - Pobiła kanapkę herbatką owocową.
- Generalnie będziemy mieszkać w wynajętym domu, możemy zostać tam ile chcemy. - Obdarzyłem ją ciepłym uśmiechem.
- Kamil.. Dziękuję Ci za wszystko. - Przytuliła mnie.
- Ale za co ? Ja jeszcze nic nie zrobiłem. - W tym momencie oberwałem poduszką w głowę.
- Ała. Za co ?
- Ty już dobrze wiesz. - Wstała i udałą się do łazienki, po drodze wrednie wystawiła mi język.
* Oczami Oli. *
Jak ja kocham tego człowieka, nawet w momencie gdy doprowadza mnie do łez, gorzkich łez.. Oddała bym za niego życie.
Podobnie jak Kamil wzięłam prysznic. Ubrałam się dosyć luźno, bo dresowe spodnie, żółte  converse i koszulkę z Vulgara. Włosy uczesałam w warkocz. Gdy wyszłam z łazienki wpadłam na Kamila. Skończyło się na pocałunku.
- Jedziemy ? - Zadowolony Kamil zaczął się niecierpliwić.
- Poczekaj jeszcze sekundkę. - Pobiegłam do sypialni sprawdzić, czy zabrałam swój nowy różowy pamiętnik.
- Dobrze, że wróciłam. - Powiedziałam pod nosem, wyciągając pamiętnik z szuflady.
- No co ? Dlaczego stoisz tak jak kołek ? - Zaczęłam przekomarzać się z Kamilem.
- Ponieważ czekam na swoją księżniczkę, która właśnie teraz próbuję wyprowadzić mnie z równowagi. - Złapał mnie za biodra, przyciągnął i skradł mi buziaka.
- Oj.. Chodź już, bo naprawdę się spóźnimy. - Zgodnie razem udaliśmy się w stronę wyjścia. Wsieliśmy do auta.
- Kierunek Wrocław. - Pomyślałam. Przez całą drogę uśmiech nie schodził nam z twarzy. Można powiedzieć, że mężczyźnie ciąża też służy.
Po dwu godzinnej odprawie, mogliśmy spokojnie zająć miejsca w samolocie. Wolałam to przy oknie, jednak dla świętego spokoju Kamil tam usiadł, z wielką nadzieją, że nikt go nie rozpozna.
- I jak Kamil ? Boisz się ? - Znowu zaczęłam go drażnić, nie wiem dlaczego, ale miałam na to taką ogromną ochotę.
- Ola.. Ola, Ola.. Moja droga grabisz sobie pomału. - Mówił przez zagryzione zęby.
- Też Cię kocham. - Puściłam oczko i nałożyłam słuchawki na uszy. Puściłam Bas Tajpan - „Trzy życzenia” i zaczęłam nucić. Kamil ewidentnie wiedział co nucę, bo od razu zaczął nucić pod nosem. Podobnie minął nam cały lot. Pierwszy raz leciałam samolotem z takim spokojem.. Wszystko dzięki niemu.
- W końcu Verona. - Żuciłam się Kamilowi na szyję.
- Ola.. Nie jesteś lekka po 4 godzinnym locie. - Tym razem on zaczął się ze mną drażnić.
- No wiesz ty co.. Dzięki – Udawałam oburzoną.
- Chodź. Jedziemy do domku. - Puścił oczko i szarmancko otworzył mi drzwi od taxi.
- Lizus. - Powiedziałam cicho, jednak tak, aby Kamil to usłyszał.
- Wiesz co, dzięki. - Wsiadł za mną i zamknął drzwi. Podał karteczkę z adresem kierowcy.
Po piętnastu minutach byliśmy na miejscu.
Dom w którym mieliśmy mieszkać był cudowny. Bardzo przypominał mi ten z Romea i Julii. Był stosunkowo stary ale zarazem piękny. W całości wykonany był z cegły. Nad wejściem rozciągał się się duży balkon, który był zarośnięty bluszczem. Już wiem gdzie będę jeść śniadania.
- Podoba się ? - Chłopak podniósł brew do góry.
- Jest... Jest cudownie. - Przytuliłam się do niego.
- Chodźmy do środka. - Złapał mnie za rękę. Pewnym krokiem ruszyliśmy w stronę dębowych drzwi.

Ś
rodek mieszkania jest taki rodzinny. Wszystko jest w moim guście. Na środku pokoju gościnnego stała duża purpurowa kanapa. Na przeciwko niej wymurowany był mały kominek. Uwielbiam je. Można się przy nich, zrelaksować i ogrzać, to drugie dla takiego zmarzlucha jak ja jest ważne. W rogu ściany wisiało wiele obrazów przestawiających prawdopodobnie właścicieli domu. Przez małe okienka wpadały strużki światła wyraźnie oświetlające półkę z książkami, które na pewno wiele przeżyły. Pomieszczenie było skromne, ale przytulne. Po drugiej stronie znajdowały się potężne, dębowe schody prowadzące do również skromnej, ale przytulnej sypialni. Pierwsze co zrobiłam – wyszłam na balkon. Zobaczyłam piękny widok, rozciągający się na miasto, zaparł mi dech w piersiach. Podczas delektowania się tym widokiem poczułam ręce Kamila na moich biodrach. Przyciągnął mnie do siebie i wyszeptał dwa najpiękniejsze słowa „Kocham Cie”. Odwróciłam się do niego i pocałowałam go namiętnie, po czym spytałam.
- Idziemy coś zwiedzić ?
- Jasne. - Puścił oczko.
Szliśmy bez celu. Spacerowaliśmy, w końcu mieliśmy czas dla siebie. Mogłam cały czas wpatrywać się w jego cudowne oczy. Do tej pory nie wiem, dlaczego ten facet tak na mnie działa. Mogła bym mu przebaczyć po prostu wszystko..
- Co mi się tak przyglądasz ? - Jego głos przerwał moje myślenie.
- Bo Cie kocham, wiesz ? - Nic nie opowiedział, tylko mocno mnie objął i musnął w czoło. Robiło się co raz ciemniej, światło latarni odbijało się od płynącej rzeki. Z tego co się orientowałam byliśmy na
Ponte Pietra , czyli kamiennym moście. Zaproponowałam Kamilowi, mały postój. Kochałam patrzeć w płynącą wodę. Zazwyczaj przemija tak szybko jak życie. Kamil stał z tyłu, obejmując mnie jak zawszę. Jednak naglę „od kleił” się ode mnie. Odwróciłam się zobaczyłam klęczącego Kamila, z czerwonym pudełeczkiem, w którym był złoty pierścionek [ http://images.okazje.info.pl/p/odziez-i-obuwie/8545/sz16-pierscionek-zareczynowy-z-zoltego-zlota-z-szafirami-i-brylantami.jpg ] . Czułam to, że robię się blada..
- Aleksandro.. Zostaniesz moja żoną ?
- Kamil proszę Cie, wstań.. - Złapałam się za głowę.
- Nie wstanę do puki mi nie odpowiesz na pytanie.. - On cały czas nalegał.
- Wstań, ja nie żartuję. - Posłusznie wykonał moją prośbę .
- Czyli nie ? - Jego oczy robiły się co raz bardziej szkliste.
- Kamil.. Jakiś pierścionek, świstek papieru ma świadczyć o miłości ? O miłości świadczą jej owoce, czyli dzieci.
- Olu.. Spytam jeszcze raz. - Ewidentnie zignorował moje poglądy. - Wyjedziesz za mnie ?
- Dobrze. Wyję za Ciebie. - Uradowany Kamil wsunął na mój palet pierścionek. Nie powiem, jest przepiękny.
Spacerkiem wróciliśmy do domu, byłam tak padnięta, że od razu położyłam się spać. Rano obudził mnie zapach kakao. Kamil po raz kolejny przyniósł mi smaczne śniadanie do łóżka. Jednak rano, cieplutkie rogaliki przy prowadziły mnie o poranne mdłości. Zamiast jeść pobiegłam do łazienki, przy okazji ogarnęłam się i byłam gotowa do wyjścia. Dzisiejszym planem jest Dom Julii. Zamierzałam zostawić liścik na ścianie, dlatego wzięłam ze sobą pamiętnik.
- Ola. Jesteś gotowa ?
- Tak możemy iść. - Pokochałam chodzenie po Veronie, dlatego wszędzie spacerujemy. W końcu ruch to zdrowie.
- Kamill... Czujesz ten zapach ? - Jakiś przepiękny zapach nie dawał mi spokoju.
- Jaki zapach ? Nic nie czuję.
- Chodź. - Złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą. Doszliśmy do piekarni. Tak wspaniale pachniały świeże rogaliki.
- Misiu.. Kupimy ? - Zrobiłam słodką minkę.
- Ola.. - Kamil zrobił tak zwanego facepalm'a – Kupiłem takie same rogaliki rano..
- Oh.. naprawdę ? - W końcu wybłagałam te niebiańskie rogaliki. Były prze pyszne takie puszyste. W końcu doszliśmy do Domu Julii.. Był przepiękny, cały z cegieł z balkonem. Po prostu śliczny. Od razu skierowałam się do „sławnej” ściany z listami. Usiałam po turecku na ziemi, zapominając o wszystkim pisząc list. Napisałam w nim jak silna jest moja miłość do Kamila, że rozumiem ją dlaczego postąpiła tak, a nie inaczej, że zrobiła bym to samo.
Wspólnie z Kamilem uznaliśmy, ze wrócimy po dwóch tygodniach i tak tez zrobiliśmy. Nasz pobyt w Veronie minął cudownie i bardzo szybko. Zwiedziliśmy wiele miejsc, spędziliśmy wiele wspaniałych wieczorów na balkonie, przespacerowaliśmy wiele godzin, gapiliśmy się na siebie bez słowa minutami. Moim marzeniem jest tu wrócić, już z podrośniętymi dziećmi.

 BLOG JEST CAŁKOWITĄ FIKCJĄ LITERACKĄ !!  


_____________________________________________________

Ufff... I jest 45 rozdział. Starałam się pisać jak najlepiej, jeżeli nie wyszło mi po raz kolejny.. - przepraszam. Liczę na szczere opinię.

Jestem wdzięczna moim przyjaciółką – Nysi (Wilkowej) i Kamię, gdyby nie one ten rozdział by się nie pojawił, a blog został by zawieszony.
Kolejny rozdział dodam wtedy gdy znajdę czas, aby go napisać... 

sobota, 26 października 2013

Rozdział 44


W ostatnim rozdziale :
 Kamil zaczął grzebać po kieszeniach, w końcu wyjął dwa prostokątne kartoniki. Dał mi je do ręki. Zaczęłam czytać ; 
 - „ Bilet na lot POLSKA;Wrocław – WŁOCHY ; Verona. „ Kamil zwariowałeś ?! - Rzuciłam mu się na szyję.. Verona miasto miłość, Romeo i Julia.. Poczułam się jak by ktoś dał mi skrzydła..
 - Tak myślałem, że się spodoba.  - Odwzajemnił mój mocny uścisk. - Musimy wykorzystać ostatnie chwilę wolności, za nim dzieciaki się urodzą. 
 - Właśnie.. Dzieci.. - Odkleiłam się od niego. 
 - Ola.. Spokojnie, damy sobie radę. Kto jak nie my ? - Objął mnie ręką. 
 - Tak myślisz ? 
 - Jestem pewien. -  Obdarzył mnie ciepłym uśmiechem. 
 Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy zapomnieli o istniejącym świecie. Mogliśmy milczeć, nic nie robić, zawszę się doskonale rozumiemy. Wiem, że Kamil będzie cudownym ojcem.. Ale bliźniaki ? Ta informacja mnie przeraziła.. Nie wiem dlaczego, ale ta informacja bardzo mnie martwi..  Kurde.. Jednak z drugiej strony to nie wyrok. 

 * Kilka godzin później * 


 - Kamil.. - Siedzieliśmy w salonie i jedliśmy kolację.  

 - Tak ? - Odpowiedział zachrypniętym głosem. 
 - Postanowiłam, że jutro pojadę do Dąbek. 
 - Pojedziemy kochanie. - Poprawił mnie i sięgnął po kanapkę. 
 - Przecież tam będzie Hanka.. Wiesz jak Ciebie nie lubi. 
 - Nie szkodzi. Liczysz się tylko Ty i dzieciaki. - Musnął moje czoło. - Przeżyję jakoś Hanię i jej humorki. - Zaśmiał się.  

 Następnego dnia wyruszyliśmy bardzo wcześnie. Ostatni raz z mamą widziałam się dobre kilka miesięcy temu. Jednak nie tęsknie za nią.  Dąbki nie są już moim domem..  Są nimi Lipki. Kamil, Łukasz, Kornela i Konrad... To oni są mi teraz najbliżsi. Nie sądziłam, że przez taki krótki czasu tak dojrzeję.. Rok temu nie pomyślała bym, że poznam Bednarka, a co dopiero będę z nim w ciąży. Co raz bardziej przyzwyczajam się do tej myśli. 


 Pobyt w domu rodzinnym minął mi bardzo szybko. Wspólnie z Kamilem stwierdziliśmy, że na razie nic, nie będziemy mówić  mojej mamie. Tylko Hania dowiedziała się o mnogiej ciąży. Od roku nie miałam możliwości być na grobie taty. Udałam się tam sama, aby o wszystkim dokładnie opowiedzieć tacie. Może to dziwne, ale zawszę, ale to zawszę czuję tam obecność taty. Gdyby żył.. umiał by mnie poprowadzić. Pewnie wtedy matka nie znalazła by sobie nowego faceta.. Nie cierpię go. Pewnie za jakiś czas się opamięta, zresztą jak zawszę..  Hania bardzo się na nich skarży.. A pro po Hani..  Zmieniła się, czy na lepsze, tego nie wiem. Wiem jedno, porzuciła swój „mroczny” styl.  Z tego co wiem, wszystko zawdzięcza Konradowi, są razem. Bardzo się cieszę, że im się udało. Z tego co wiem mają plany, ale co z tego będzie.. Nie wiem. 


*Oczami Kamila, kila dni później* 
 Nie pamiętam kiedy byłem taki szczęśliwy. Dzisiaj jadę do miasta miłości z ukochaną, będę ojcem w dodatku podwójnie, a przede wszystkim układa mi się z Olą.. Nigdy bym nie pomyślał, że  jedna osoba może dać tak wiele szczęścia. 


 BLOG JEST CAŁKOWITĄ FIKCJĄ LITERACKĄ !!  




________________________________________


Przepraszam, że dopiero dziś, jednak piszę rozdziały na bieżąco i nie miałam czasu.. A wczoraj spędziłam wspaniałą nockę z Kamą ♥. Serki o 4 nad ranem.. :D 

********
Myślę, że powinnam być z wami szczera...
Staram pisać, się jak najlepsze rozdziały, jednak tak jak pisałam ostatnio co raz częściej mam z nimi problemy.. Coś się we mnie wypaliło. 

sobota, 19 października 2013

Rozdział 43



W ostatnim rozdziale :

W końcu się ogarnęliśmy i usiedliśmy przy stole.
- To może jakieś winko ? - Zaproponował Konrad.
- To ja wam naleję. - Zaproponowałam. .
- Jak to nam, a ty? - Zdziwione rodzeństwo zapytało, niemal, że jednocześnie..
- Ola przez najbliższe siedem miesięcy nie mogę pic alkoholu, zaszkodziło by to naszej fasolce. - Kamil zaczął im tłumaczyć..
- No to teraz brat, zamiast wozić się furą po mieście.. Będziesz holował za autem wózek..
- Konrad ! - Kornela go skarciła. Nie powiem.. Wyglądało to naprawdę zabawnie. Kornela wstała i podeszła do nas. - Gratuluję wam. - Przytuliła nas.


**Siedzieliśmy do późna, jak zwykle skończyło się na tym, że rodzeństwo nocowało u nas. Nie chciałam, żeby się szlajali po nocach. Brakowało mi tych debili, przez ten czas. Konrad jak zawszę żartował, teraz jego żarty spadły na ciążę. Nie skończyło się na jednym dowcipie. Muszę przyznać, że udało mu się jak zawszę doprowadzić nas do wybuchu śmiechu i łez.


* Oczami Kamila *
Obudziłem się rano przed Olą. Wstałem z łóżka i skierowałem się w stronę kuchni, w której siedziała moja siostra.

- Hej. Wyspałaś się ? - Przytuliłem się z nią na powitanie.
- Jak zawszę. - Uśmiechnęła się, podsuwając mi pod nos talerz z kanapkami. - Mam te bilety dla Ciebie.
- Kompletnie o nich zapomniałem.. Co bym bez Ciebie zrobił. - Wstałem z krzesła i kolejny raz przytuliłem się do Korneli.
- Nie słodź mi tutaj. Proszę. - Podała mi dwa bilety na wylot.. - Idź je schowaj za nim Ola wstanie. - Przerwała mi moje myślenie.
- Masz rację. - Wyszedłem z kuchni, mijając się z Olą przedpokoju.

* Oczami Oli *

Dlaczego Kamil od rana tak dziwnie się zachowuje ? Może coś knuję ? Weszłam do kuchni i przywitałam z Kornelom. Zaczęłyśmy plotkować, jak by cały wieczór nam nie wystarczył. W końcu do kuchni wszedł Kamil.

- Kotek.. Pójdziesz ze mną do lekarza ? - Zapytałam się go.
- Źle się czujesz ? - Zaczął dopytywać.
- Wszystko okej. Muszę iść do ginekologa.. Sprawy z ciążą. - Wytłumaczyłam mu.
- Jeszcze pytasz ? Jasne, że pójdę. - Podszedł do mnie i mnie przytulił.

W końcu dobiegał godzina 13. Kornela i Konrad zebrali się do domu, a my ruszyliśmy w stronę Wrocławia.
Przez całą drogę rozmawiałam z Kamilem.. Nie mogliśmy się nagadać, mieliśmy masę tematów.
W końcu dojechaliśmy na miejsce. Lekarz stwierdził, że zrobi mi USG.
Położyłam się na  kozetce.  Odsłoniłam brzuch, lekarza polał mi na niego żel, po czym przyłożył mi do niego „słuchawkę” od urządzenia.
- Biją im serduszka. - Lekarz wskazał na monitor.
- „Im” ?! - Wydukałam, trzymając Kamila za ręce. Wpadłam w osłupienie.
- Tak to ciąża mnoga. - Lekarz obdarzył mnie ciepłym uśmiechem.
- Ola... Zbladłaś. Nie martw się, będzie dobrze. - Kamil mnie pocieszał. - To będzie wszystko Panie doktorze ? - Lekarz pokiwał głową.
Poszliśmy podpisać jeszcze jakieś papiery i dowiedzieć się kilu rzeczy.
- Chodź kochanie zabieram Cie gdzieś. - Chłopak mnie objął.



- Gdzie mnie zabierasz ? Nie mam ochoty nigdzie iść. - Kamil jednak mnie prowadził.
- Chodź usiądziemy tu na ławce. - Narzuciłam mu moja decyzję.
- Skoro nalegasz. - Usiedliśmy.
Kamil zaczął grzebać po kieszeniach, w końcu wyjął dwa prostokątne kartoniki. Dał mi je do ręki. Zaczęłam czytać ;
- „ Bilet na lot POLSKA;Wrocław – WŁOCHY ; Verona. „ Kamil zwariowałeś ?! - Rzuciłam mu się na szyję.. Verona miasto miłość, Romeo i Julia.. Poczułam się jak by ktoś dał mi skrzydła..


BLOG JEST CAŁKOWITĄ FIKCJĄ LITERACKĄ !!

______________________________________________________

Jeżeli mam być szczera, to po mały zaczynam mieć problem z przelaniem mojej wizji na „papier”, co mnie martwi. Mam wrażenie, że rozdziały są raz bardziej chaotyczne i nudne. Trzymajcie za mnie kciuki za następny rozdział, który pojawi się na początku tygodnia.

Jeżeli chcecie się ze mną kontaktować piszcie na ten e-amil aleksandra.kazimierczuk@o2.pl

Pozdrawiam.